piątek, 11 lutego 2011

225 zł

Dziś szef przeszedł samego siebie.

W listopadzie byliśmy w dupie. Jeden z projektów ostatniej szansy. Szef chciał mieć pewność, że nie będzie żadnych opóźnień, więc spytał się mnie i kolegę, czy nie zrobilibyśmy projektu na freelansie. Zgodziliśmy się i zażyczyliśmy sobie 2500 na łebka. Szczegóły były ustalane z koleżanką, accountką tego klienta.

Projekt został zrealizowany na czas. Na kasę czekaliśmy do wczoraj. Jakieś 3 miesiące. Szef ma zawsze tłumaczenie, że nie może zapłacić, bo klient jeszcze nie zapłacił i on nikogo nie będzie kredytował. Nie widzi tego, że nie płacąc nam na czas to my go kredytujemy. Wracając do sedna. Wczoraj koleżanka dała nam umowy do podpisania. Pomyliła niestety kwoty i zamiast 2500 netto wpisała brutto. Szef podpisał. Koleżanka robiąca zestawienia płatności zwróciła mu uwagę, że się chyba kwota nie zgadza, bo taka "nieokrągła". Szef na to, że wszystko dobrze jest, że on się właśnie z nami na taką kwotę umawiał. Dziś przyszedł przelew: 2275 zł.

Do tej pory uważałem szefa za tego lepszego z dwóch, ale w tym momencie wyszedł na ostatnią kutwę. Obiecałem sobie, że już nigdy nie wezmę freelancu od mojej fabryki. Już wcześniej miałem takie obietnice, ale tym razem zrealizuję ją. Trzeba mieć godność i odwagę zrezygnowania z groszy dla złotówek.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz